niedziela, 27 lipca 2014

Tak sobie poznaję, czyli emocje!

Emocje, emocje, emocje tak naprawdę towarzyszą nam na każdym kroku. Cała moja rola jako mamy to okiełznać te negatywne  i wprowadzić jak najwięcej pozytywnych a przy tym siebie nie wyprowadzić z równowagi, o co jak wiecie nie trudno :-)

W życiu Piotrusia bardzo dużo jest różnych emocji - powszechnie wiadomo, że dzieci a tym bardziej niemowlęta mają jeszcze słabo rozwinięty układ nerwowy, dlatego łatwo u nich o złość, płacz, czy marudzenie.

Jak to jest z Piotrusiem?
A tak jak i pewnie z każdym niemowlakiem ;-) Gdy jest zmęczony lub głodny to płacze, gdy się nudzi, lub jest niezadowolony bo np. mama wyszła na chwilę aby obrać ziemniaki/wyjąć obiad z piekarnika/wstawić pranie, to marudzi, potem woła i krzyczy. Kiedy synek po kąpieli jest już zmęczony i chciałby pójść spać a rodzicie jeszcze kremują/dają kropelki/ubierają, to płacze wniebogłosy i kopie ze złości nóżkami. Ostatnimi czasy zdarza się, że synek boi się osób, których albo nie zna albo dawno nie widział i dotyczy to głównie mężczyzn. Gdy się wystraszy, zanosi się histerycznym płaczem, ostatnio wystraszył się pochylonego nad nim wujka a także mojego dziadka. W ten sposób opisałam negatywne emocje naszego synka.

W takich sytuacjach staramy się pomóc Piotrusiowi, gdy jest wystraszony najlepiej działa przytulenie go brzuszek do brzuszka w maminych ramionach. Wtedy bobas uspokaja się, staramy się często zapraszać wujka gdy synek jest w dobrym humorze aby się z nim oswoił i to bardzo pomaga w późniejszych relacjach.  Natomiast najtrudniejsze są sytuacje, kiedy po prostu muszę zrobić coś, co synkowi się nie podoba, np. posmarować kremem, przebrać pieluchę przed położeniem spać, obrać ziemniaki na obiad, itd. W takich sytuacjach pozostaje tylko być spokojnym, cierpliwym i tłumaczyć dziecku, że "ja wiem Piotrusiu, że jesteś zmęczony i płaczesz, ale mama/tata musi Ci zmienić pieluszkę, żeby było sucho". Wiem, że nasz synek nie rozumie jeszcze tych słów, ale tak naprawdę sama się w ten sposób uspokajam, a posiadając nawyk tłumaczenia emocji dziecka, pomogę mu w przyszłości zrozumieć, dlaczego i w jaki sposób pojawiają się te złe emocje. Już miesiąc temu podczas podróży autem zauważyłam, że śpiewanie kołysanek działa na naszego synka wyjątkowo uspokajająco. Śpiewamy Piotrusiowi, gdy nie może zasnąć i ciągle "szarpie" się przy piersi, gdy nie umie zasnąć w trakcie podróży autem. Swego czasu zgodnie z zaleceniem pediatry zaczęłam dokarmiać synka Nutramigenem z powodu  niskiego przyrostu wagi. Śpiewanie piosenek podczas karmienia to był podstawowy warunek by nakłonić go do zjedzenia czegoś innego niż mamine mleczko. I naprawdę działa ta metoda! :-) Teraz Piotruś już je bez śpiewania ;-)
 
Na szczęście każdego dnia nie brakuje emocji pozytywnych! Nasz synek jest wyjątkowo wesołym chłopcem, śmieje się naprawdę często. Uwielbia kiedy się do niego mówi, recytuje wierszyki, na uśmiech odpowiada uśmiechem, często też piszczy z zachwytu :-) Uwielbia kiedy się z nim bawimy, jest spokojny podczas oglądania i czytania książeczek. Często też razem z mężem rozśmieszamy naszego niemowlaczka, szukamy gdzie ma łaskotki a wtedy Piotrek śmieje się do upadłego ;-) Zauważamy, że nasz synek wie także kto to jest mama a kto tata. Gdy mąż się z nim bawi lub spaceruje po domu a ja np. gotuję lub krzątam się po mieszkaniu, to synuś szuka mnie wzrokiem i jak zauważy to zaraz się do mnie uśmiecha. Z kolei gdy tata wraca z pracy do domu, synek również wita go uśmiechem i chętnie spędzają razem czas, Piotruś potrafi też kołysany zasnąć tatusiowi na rękach. Do innych osób czy to z rodziny, czy też znajomych mimo wszystko podchodzi mniej ufnie.


Razem z mężem staramy się aby w naszym domu było spokojnie, nie krzyczymy na siebie (wszak jesteśmy wyjątkowo zgodnym małżeństwem), rozmawiamy ze sobą spokojnym tonem i przede wszystkim dużo się uśmiechamy do siebie i do synka. Ponieważ praktycznie przez większość dnia sama zajmuję się Piotrusiem, często jestem narażona na zmęczenie związane z emocjami synka. Czasem już nie mogę słuchać krzyków synka i denerwuję się, dlatego tym bardziej staram się sama ćwiczyć w cierpliwości i tłumaczyć sobie dlaczego synek się zachowuje tak a nie inaczej. Szczególnie wtedy, kiedy właśnie mam ochotę krzyknąć "przestań już płakać", staram się do niego jak najspokojniej i najczulej przemawiać aby opanować i jego i swoje negatywne emocje.

czwartek, 24 lipca 2014

Pyszne ciasteczka owsiane

Ponieważ nie mogę jeść kupnych słodyczy, od czasu do czasu piekę sobie pyszne owsiane ciasteczka z różnymi dodatkami. Ich przygotowanie nie trwa długo, a zjadam je w tempie błyskawicznym. Nawet moja teściowa, która raczej nie jada słodyczy bardzo lubi moje ciasteczka :-) Dzisiaj dzielę się z Wami przepisem, który pochodzi stąd, a ja go troszkę zmodyfikowałam:

Składniki:

-szklanka płatków owsianych

-szklanka ziaren słonecznika
-250g margaryny (ja używam bezmlecznej), a można użyć masła
-1 i 1/3 szklanki mąki pszennej
-cukier - ja daję 1/4 szklanki, ponieważ nie lubię zbyt słodkich ciastek
-rodzynki sułtańskie (ja daję takie malutkie)
-suszona żurawina
-opakowanie cukru waniliowego
-łyżeczka proszku do pieczenia
-szczypta soli

1. Ziarna słonecznika uprażyć na suchej patelni na jasnozłoty kolor - trzeba uważać aby się nie przypaliły.

2. Zmiksować najlepiej już lekko roztopioną margarynę (będzie się łatwiej miksować) z cukrem i cukrem waniliowym oraz proszkiem do pieczenia. Dodać przestudzone ziarna słonecznika, płatki owsiane, szczyptę soli, żurawinę, rodzynki i wymieszać. Następnie dodać mąkę i zagnieść ciasto, tak by było miękkie i tłuste - ja po prostu mieszam wszystko jeszcze raz, ponieważ dodaję zawsze bardzo roztopioną margarynę. Z tego powodu zanim zacznę lepić kuleczki schładzam ciasto w lodówce, żeby masa bardziej stężała.

3. Z ciasta lepić kulki wielkości orzecha włoskiego i kładąc na blaszce pokrytej papierem do pieczenia - lekko spłaszczać, między ciastkami zostawić odstęp, ponieważ one się powiększają w trakcie pieczenia ;-)

4. Po upieczeniu, ciasteczka są bardzo kruche - twardnieją po ostygnięciu .

5. Piec w piekarniku w temp. 175 stopni przez około 15 minut 

Smacznego!

P.S Zdjęcie wstawię, gdy będę następnym razem piec ciasteczka, bo teraz wszystkie już zostały spałaszowane ;-)

poniedziałek, 14 lipca 2014

Zapraszam na konkurs fotograficzny!


Dzisiaj rozpoczął się konkurs fotograficzny zorganizowany przez Misja Macierzyństwo, na wiosenne zdjęcia Waszych dzieci :-)
Serdecznie zapraszam!

 Więcej informacji na plakacie oraz tutaj.


Jedną z nagród jest poducha mojego autorstwa do wyboru: czerwona w białe grochy lub szara w białe gwiazdki.



sobota, 12 lipca 2014

Kopertówka dla Szczęśliwej Młodej Pary

Niedawno wykonałam kopertówkę na szczególną okazję - ślub kolegi z pracy mojego męża :-) Początkowo chciałam wykonać ją z dekoracyjnych papierów w kolorach charakterystycznych dla tej uroczystości, czyli jasnych, pastelowych, najlepiej białych lub kremowych. Okazało się jednak, że już takowych nie posiadam w swoich zasobach. Dlatego postawiłam na róż :-)
Kto powiedział, że ślubna kopertówka nie może być w kolorze? Mam nadzieję, że Młodej Parze spodobała się.






A tak wygląda wnętrze kopertówki: 



Pozdrawiam gorąco!

piątek, 11 lipca 2014

Postępy w walce z AZS

O atopii Piotrusia pisałam już kiedyś tutaj.
Dzisiaj chciałabym opisać jak wygląda nasza walka z tą chorobą i jakie postępy zrobiliśmy :-)

Pamiętacie jak pisałam, że mamy straszne problemy z pupcią? Ponieważ nic nie działało a pupa była bardzo mocno czerwona, pani doktor kazała nam używać na zmianę dwóch kremów: Dermopanthen i Tormentiol i w końcu zadziałało! Jaka była nasza ulga, gdy po kilku dniach kremowania, rano zdejmując nocną pieluszkę zobaczyliśmy zdrową, różowiutką pupcię naszego Piotrusia :-) I jaka radość :-) Dodam jeszcze, że od czasu problemów z pupą odrzuciliśmy chusteczki nawilżające i stosujemy tylko przegotowaną lub źródlaną wodę do przemywania, używamy też już tylko pieluszek Pampers - zamawiamy je w atrakcyjnych cenach na Agito. Pupa jest zdrowa, a gdy czasem się zaczerwieni to jednorazowo smarujemy którymś z wyżej wymienionych kremów i wszystko wraca do normy.

Reszta skóry maluszka też nie była w najlepszym stanie, działał tylko Cutivate -  maść sterydowa, dlatego trafiliśmy do dermatologa w Centrum Zdrowia Dziecka w Sosnowcu. Pani doktor obejrzała Piotrusia i zabroniła stosowania maści Cutivate, wyrażając obawę, że organizm synka przyzwyczaił się do niej i na nic innego nie reaguje.

Wewnętrznie przepisała kropelki do stosowania Fenistil o działaniu antyuczuleniowym i antyświądowym oraz probiotyk Latopic. Natomiast zewnętrznie poleciła stosować serię Emolium (twierdząc, że Oillatum jest zbyt słabe): emolient do kąpieli, emulsję do ciała, krem specjalny - tłuściejszy na zaczerwienienia oraz krem trójaktywny na silne zaczerwienienia, wszystkie mają za zadanie natłuszczać, odbudowywać warstwę naskórka, łagodzić podrażnienia oraz działać antyświądowo. Dodatkowo na silne rumieniowe i sączące zmiany, Piotruś dostał maść na receptę Mupirox  do stosowania raz dziennie oraz silniejszą maść "robioną" z hydrokortyzonem do stosowania 2-3 razy w tygodniu.

Gdy odrzuciliśmy steryd, pierwsze kilka dni były OKROPNE, skóra na całym ciele zaczerwieniła się strasznie, synek był bardzo rozdrażniony i płakał dużo częściej, w nocy niestety też :-( Byłam przerażona i zwątpiłam, na szczęście potem już było coraz lepiej. Ciałko Piotrusia smarujemy kilka razy dziennie i po miesiącu stosowania muszę przyznać, że naprawdę zauważyłam poprawę. Nóżki, brzuszek, plecy i dłonie stały się już naprawdę ładne i coraz gładsze, choć wiadomo czasem coś "wyskoczy". Z twarzą bywa różnie i z dekoltem też, a najgorszy jest kark i miejsca za uszami - w tych dwóch miejscach synka swędzi najbardziej. Niestety nasz maluch zaczął się drapać, więc musimy mu często obcinać paznokcie, bo inaczej potrafi zadrapać się aż do krwi. Kremy Emolium są bardzo drogie i starczają na krótko, to jest niestety ich bardzo duża wada. Mimo, że kupujemy taniej przez apteki internetowe to miesięcznie około 100 zł wydajemy na to wszystko.

Przy atopowym zapaleniu skóry ważne jest to, by nie przegrzewać. Lepiej gdy synkowi jest chłodniej niż cieplej, dlatego dla nas najgorsze są gorące dni. Mamy jednak ten plus, że nasze mieszkanie jest chłodne, w gorące dni temperatura raczej nie przekracza 24 stopni Celsjusza (choć to i tak za ciepło). Dobrze Piotrusiowi robią spacery w chłodne dni ;-) To jest też powód, dla którego nosimy synka w chuście tylko w wyjątkowych przypadkach (np. podczas wycieczki w górach) i w chłodniejsze dni. Gdy synkowi jest za ciepło, poci się, a jego skóra jest bardziej czerwona.

Niedawno byliśmy na wizycie kontrolnej u pani dermatolog - Piotruś dostał dodatkowo syropek uspokajający i antyświądowy na noc. Niestety noce są okropne, maluch budzi się bardzo bardzo bardzo często, myślę, że z powodu świądu właśnie, ponieważ głodny raczej nie jest. Po syropku Hydroxyzinum synek jest spokojniejszy nocą (choć i tak budzi się około 4 razy).

W ostatnich dniach było bardzo gorąco, niestety nastąpił nawrót choroby, skóra ponownie jest zaczerwieniona na całym ciele. Takie jest podobno AZS :-( remisja a potem zaostrzenie objawów, także walczymy dalej. Mam nadzieję, że po kilku dniach przyjdzie poprawa.

czwartek, 10 lipca 2014

Piotruś ma już 5 miesięcy!

Dzisiaj Piotruś skończył 5 miesięcy :-)
Wielka to radość dla nas, widząc jak synek rośnie i zdobywa kolejne umiejętności.
Miniony miesiąc minął nam bardzo radośnie, przez większość czasu odpędzaliśmy nudę z naszego codziennego życia, o czym pisałam tutaj. Wspaniale było pokazywać maluszkowi nowe rzeczy, bawiąc się w inne niż zwykle zabawy i obserwować jego reakcje, radość i zainteresowanie :-)

W długi weekend czerwcowy rozpoczęliśmy z synkiem sezon wycieczkowy - zwiedziliśmy miejscowość Wapienne w Beskidzie Niskim a w minioną sobotę byliśmy w sosnowieckim Egzotarium. Piotruś bardzo interesuje się otaczającym go światem, rozgląda się we wszystkie strony, dotyka firanki, roślin, ciągnie zabawki na macie edukacyjnej i leżąc na brzuszku obserwuje otoczenie. Synek przygląda się też z zaciekawieniem gdy jem kanapki lub piję, czasem mam wrażenie jakby miał ochotę "pacnąć" rączką lub dotknąć tego co na przykład jem.



Pierwsza połowa 5-go miesiąca trochę mnie zmartwiła, ponieważ dotychczas wesoły Piotruś stał się bardzo poważny, bardzo ciężko było go rozśmieszyć. Jednak po powrocie z gór synek odzyskał swój dawny wigor, znowu jest bardzo radosny i pełen energii i dopiero w drugiej połowie zaczął zdobywać nowe umiejętności. Myślę, że to zachowanie jest związane ze skokiem rozwojowym.

Piotrek ma coraz sprawniejsze rączki - nauczył się szczypać innych po rękach, ciągnąć za włosy i niestety drapać po swojej skórze :-/ Synek umie już wysuwać i pokazywać języczek oraz dotykać rączką własne stopy :-) A najsympatyczniejszą jego nową umiejętnością jest "pływanie na brzuszku", wygląda to przezabawnie. Synek leżąc na brzuchu unosi do góry ręce i nogi, wydaje okrzyki, cieszy się i łapie rączką zabawki, ciągnąc je do buzi. Wygląda jakby próbował pływać, unosząc się tylko na brzuszku. Potrafi też poruszać się ruchem kołowym wzdłuż własnej osi.


Nasz maluch jest bardzo radosny - kilka razy udało mi się go tak rozśmieszyć, że Piotruś śmiał się w głos! :-) Gdy synek ma dobry humor (zwłaszcza po drzemce) to jest wesoły i macha rączkami i nóżkami. Piotruś często też mnie "zaczepia", delikatnie kopie mnie nie nóżkami i gdy na niego spojrzę, on patrzy na mnie z chochlikami w oczach i śmieje się :-) Czasem też potrafi się mocno wystraszyć i wtedy bardzo głośno płacze, dzieje się tak, gdy wystraszy się nagłego i głośnego mojego kichnięcia a czasem boi się nieznanych mu osób, lub takich których dawno nie widział. Z tego powodu, gdy chcemy mu kogoś przedstawić, kogo nie zna lub gdy znajdujemy się w nowym miejscu, przytulamy go, nosimy na rękach i łagodnie przemawiamy do synka aby czuł się bezpiecznie.



W tym miesiącu schowaliśmy już gondolę do szafy i wyciągnęliśmy spacerówkę, dzięki temu nasz synek lepiej znosi spacery. Jeszcze wprawdzie nie siedzi, ale leży w pozycji półleżącej i obserwuje świat lub śpi (a czasem marudzi ;-)). 

Jedyne czym się martwię, to tym, że nasz synek nie trzyma wcale główki przy chwytaniu go za rączki - pani doktor zwróciła nam na to uwagę przy ostatnim szczepieniu. Póki co mamy jeszcze miesiąc poczekać i zobaczymy...

A oto jak Piotruś ślicznie leżakuje, trzymając w górze nóżki - tata próbuje mu dorównać w tej umiejętności, jednak zaraz woła: "Kochanie rób szybko zdjęcie, bo już nie umiem wytrzymać" ;-D


wtorek, 8 lipca 2014

Spontaniczna sobota

Miniona sobota minęła nam niesamowicie spontanicznie.
Ogólnie planowałam trochę mieszkanie posprzątać, ugotować obiad i poświęcić godzinkę czasu dla siebie, korzystając z obecności męża w domu. Zapowiadano duży upał tego dnia, więc nie planowaliśmy żadnego wyjścia z domu.
Tymczasem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej.

Po wczesnym śniadaniu wyszłam z synkiem przed dom na kocyk, żeby Piotruś złapał trochę świeżego powietrza zanim zrobi się naprawdę gorąco. Okazało się jednak, że niebo było lekko zachmurzone i nie zapowiada się aż tak gorący dzień, jak sądziliśmy. Wykorzystałam więc okazję i po karmieniu, gdy synek zrobił się śpiący, włożyłam go do spacerówki i poszliśmy na spacer do lasu. Potem dołączył do nas mąż. Nawiasem mówiąc gondola została już schowana do szafy, Piotruś jeszcze nie siedzi, więc leży w pozycji półleżącej w spacerówce i odnoszę wrażenie, że lepiej się w niej czuje. Spacer udał nam się znakomicie - maluszek spał 1,15 godz. w wózku - prawdziwy rekord! Budził się kilka razy, ale od razu zasypiał ponownie. Choć moim marzeniem jest, by synek wytrzymywał w wózku też będąc aktywnym, to i tak byłam szczęśliwa, że mogliśmy w trójkę tyle czasu pospacerować, spokojnie z mężem porozmawiać i nawet udało mi się zrobić zakupy w międzyczasie. Piotruś obudził się bez płaczu i leżał w wózku nieustannie się uśmiechając :-) W domu zrobił nam kolejną niespodziankę, bo wypił aż 120 ml Nutramigenu! (Ze względu na niski przyrost wagi, lekarka kazała mi go dokarmiać, ale o tym będzie w innym poście.) Dodam, że nasz smyk zupełnie nie ma chęci pić niczego poza moim mlekiem, więc było to duże osiągnięcie.

Ponieważ pogoda okazała się znośna,  nieoczekiwanie po południu pojechaliśmy do Egzotarium w Sosnowcu pokazać Piotrusiowi trochę przyrody, byliśmy też ciekawi jak zareaguje nasz synek na takie nowości ;-) Wycieczka bardzo nam się udała, synek w aucie nam zasnął, więc troszkę czasu spędziliśmy w pobliskim parku, a gdy się obudził miał dobry humor, a to było ważne żeby go czymś zainteresować. Egzotarium jest bardzo małe, jednak warte odwiedzenia, można zobaczyć ryby, węże, krokodyle, ptaki oraz rośliny w palmiarni. Bilet kosztuje tylko 3 zł za osobę, a Piotruś miał wejście darmowe :-)
Naszego malucha zainteresowało światło, ruch i bąbelki wody - czyli prym wiodły ryby :-) im bardziej kolorowe i duże tym lepiej:


 Ciekawa była też mama robiąca zdjęcia aparatem ;-)


Przyglądał się kameleonom a one jemu ;-)



Natomiast nieruchome zwierzęta, jak węże i krokodyle, a także ptaki nie wzbudziły w nim raczej zainteresowania, wydaje mi się, że nawet ich nie zauważył.



Co innego w palmiarni - tutaj głowa kręciła się we wszystkie strony. Piotruś dotykał rączką liści a nawet miał wyraźną ochotę je zjeść ;-)




Z lotu ptaka spoglądał również na duże, kolorowe ryby, pływające w oczku wodnym.

 

Bardzo byliśmy zadowoleni z tego czasu, spędzonego wspólnie w plenerze. Oby takich więcej!



P.S Więcej informacji o sosnowieckim Egzotarium można znaleźć tutaj. Polecam!